W niedzielę na Starym Rynku odbyła się nietypowa akcja. Kilkanaście osób zebrało się aby malować kredą na asfalcie. W ten sposób chcieli wyrazić swoją solidarność z uchodźcami na granicy, a także swój sprzeciw wobec działań rządu. W akcję włączyło się kilkanaście osób w różnym wieku. Wśród nich były także rodziny z dziećmi. To właśnie dzieci malowały na asfalcie kolorowe domy, które są symbolami ciepła, pokoju, schronienia i bezpieczeństwa - tego, czego brakuje uchodźcom koczującym w lesie. - Wiemy, że Polska ma możliwości żeby zapewnić bezpieczeństwo granic i bezpieczeństwo ludzi, którzy są w lesie. Upominamy się o to, żeby te procedury były po prostu stosowane. Ja mam dziecko i widząc te dzieci w lesie po prostu nie zgadzam się na to. To jest nas głos bezradności, krzyk rozpaczy i apelu do władz - mówi Kamil Kamiński, współorganizator akcji. Wśród protestujących znalazł się także 7-letni Roch, który przyszedł ze swoim transparentem. - Dzisiaj protestuję i chcę przekonać rząd do pomocy innym ludziom. Rządzący nie są zbyt mądrzy i nie chcą zaprosić innych ludzi i im pomóc. Sprawa uchodźców nie jest mi obojętna, lubię takich ludzi - gdyby przyszli do nas i zaprosilibyśmy ich do szkoły to nauczyliby się trochę języka polskiego i byśmy byli szczęśliwi. Chcę żeby rząd pomógł tym ludziom, bo to jest niesprawiedliwe - mówi 7-letni Roch. Zdaniem organizatorów uchodźcy powinni uzyskać wsparcie od rządu. Na granicy koczują rodziny z dziećmi, a także kobiety w ciąży. Trzeba im pomóc i nie stwarzają oni niebezpieczeństwa, a wręcz przeciwnie mogą ubogacić naszą kulturę. - Chcemy pokazać naszymi działanami zaintersowanie i udzielić wsparcia. To jest nasz głos w sprawie ludzi, którzy są na granicy. Uważamy, że można wpuścić tych ludzi do kraju i dopiero zastanawiać się jak im pomóc. Mamy na to prawo, są ośrodki i są pieniądze. Nie rozumiemy tego. Tam umierają ludzie, jest im zimno. Tam są dzieci i rodzące kobiety. Zdecydowaliśmy, że zrobiliśmy coś takiego, nawet jeśli to będzie miało mały odzew. Mam męża imigranta, więc robię to też z tego powodu. Łomża kiedyś była wielokulturowa i chciałabym żeby ci imigranci też tu byli z nami. Oni ubogacają nas swoją kulturą. Myślę, że Łomża by na tym skorzystała - mówi Alicja Tarczewska, która również zaangażowała się w organizację happeningu. Warto dodać, że podobne akcje odbyły się już w innych miastach w Polsce. Na początku października między innymi w Krakowie kilkadziesiąt osób z dziećmi stawiło się na Rynku Podgórskim, by wyrazić swoją solidarność z uchodźcami.
2021-11-07 15:49:02